niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 12

*Perspektywa Meli
W koncu nie wytrzymalam i przylgnelam do niego cialem, on o dziwo odwzajemnil uscisk. Stalismy tak przytuleni, a ja odwazylam sie odezwac .
-Przepraszam, przepraszam za swoje zachowanie.
-Cii, nie przejmuj sie tym teraz.- jego glos spowodowal ciarki na moim ciele.Tak dawno moje uszy go nie slyszaly.
Popatrzylam na niego, nasze twarze dzielily milimetry. Zrobilam pierwszy krok, chociaz moj rozum sie stanowczo przed tym bronil. Zlaczylam nasze wargi. Jego dlonie bladzily po moich plecach, natomiast ja swoje wplotlam w jego krotkie wlosy. Weszlismy do mieszkania dalej sie calujac, jego kroki kierowaly nas do sypialni. Czulam sie niesamowicie, Matt zaczal sciagac moja koszulke, ale ja wtedy wyrwalam sie z jego objec i ucieklam wolajac ‘’przepraszam’’, zostawiajac go oszolomionego. Bieglam tak az w koncu bylam daleko od bloku, w ktorym mieszkal. Mam mieszane uczucia, moje serce mowilo, zrob to, a rozum przeciez mialas sie z nim tylko pogodzic, a nie isc do lozka. Juz sama nie wiem dlaczego posluchalam tego drugiego. Zawsze jak bylam w jego poblizu czulam sie tak inaczej, a dzisiaj mialam dreszcze na calym ciele. Moze tak naprawde ja cos do niego czuje, ale staram sie to uczucie zagluszyc. Wiem jedno to wszystko jest straszliwie skomplikowane.

*Perspektywa Matt’a
Uciekla, co ja mam o tym myslec. Nie powiem, troche zabolalo. Moze Paul mial racje, moze ja cos czuje do Meli. No bo gdyby tak nie bylo napewno nie doszlo by to tych sytuacji. Musze sie dowiedziec jakim uczuciem darze Amelie i czy to jest prawdziwe,  czy tylko chwilowe. Tylko jak? Przeciez nie pojde do niej i poprosze zeby mnie pocalowala bo chce wiedziec  co do niej czuje. Glupota. Trzeba jednak przyznac, ze ten pocalunek byl cudowny, nie spodziewalem sie jej u mnie, nie po tym jak sie poklocilismy, a tu taka mila niespodzianka. Nagle poczulem jak moj telefon wibruje.
-Mama? Co sie stalo? –bylem zdziwiony jej telefonem.
-Z twoim tata jest kiepsko, dalbys rade przyjechac na kilka dni do nas do Stanow?-strasznie plakala.
-Zadzwonie do trenera i dam ci znac.
-Dobrze synku.
Zszokowala mnie tym. Ciezko bedzie wyblagac ten wyjazd ale to jest powazna sytuacja. Musze przynajmniej sprobowac.

*Perspektywa Lukasza
Mela wlasnie wrocila do domu. Za kazdym razem kiedy chce z nia o czyms porozmawiac, zawsze jest jakas nieobecna. A dzisiaj mam szczegolny powod. Podszedlem do drzwi jej pokoju i uslyszalem Paul’a. Czyzbym cos przegapil? Hmm, pojde moze lepiej pobiegac, dobrze mi to zrobi.

*Perspektywa Meli
 Wlaczylam laptopa i odrazu zadzwonil Paul.
-Hej przyjaciolko. Jednak postanowilem zadzwonic dzisiaj. –mowil usmiechniety, nie to co ja.
-Hej.
-Co sie dzieje? Jestes jakas przybita.- przeklety Skype, musial w kamerze widziec moja twarz.
-Masz duzo czasu na rozmowe?
-Dla ciebie cale zycie. –zaczal sie podlizywac, cwaniak.
-Chodzi o to, ze poszlam sie dzisiaj pogodzic z Matt’em. Zapewne znasz nasza sytuacje.-pokiwal glowa.-Tylko, ze zamiast rozmawiac zaczelismy sie calowac i o maly wlos nie doszlo by do czegos wiecej, ale ucieklam.To wszystko przez ten glupi rozum, ktory tak jakby krzyczal ‘przestan,przestan’. A teraz juz kompletnie nie wiem jakie sa moje uczucia do niego. Czulam sie wspaniale ale moze to byc przeciez tylko zludzenie.
-Powinnas sluchac serca, ono wie o wiele wiecej.
-A ty co tak nagle zmadrzales w tych sprawach?
-Niko mi pomaga, ucze sie od niego.-zaczelismy sie smiac, jak za dawnych lat.
-Wiedzialam, ze sam bys na to nie wpadl.
-Ejj! Dobra niewazne. W kazdym razie  nie powinnas go teraz unikac tylko pojsc i wyjasnic  sobie to co sie wydarzylo.
-Paul, dziekuje ci, tesknilam za tymi naszymi rozmowami.
-Nawet nie wiesz jak ja tesknilem.
-Wiesz  jestem zmeczona dzisiejszym dniem. Uslyszymy sie jutro?
-Oczywiscie. W takim razie kolorowych snow.
Rozlaczylam sie. Moze on mial racje powinnam zaczac kierowac sie sercem. Ehh trudna decyzja. A teraz musze juz isc spac bo jutro pierwszy dzien na uczelni, zostalo mie jeszcze 2 miesiace studiowania. Nareszczcie zaczne pracowac. Dobranoc swiecie, zobaczmy sie jutro.

*Perspektywa Matt’a
Trener pozwolil mi wyjechac do USA. Powiedzial, ze to zbyt powazna sytuacja zebym byl teraz zdala od rodziny. Za godzine mam samolot. Wyjade tak bez pozegniania no ale coz przeciez to jest moj ojciec, musze byc przy nim i znalezc sie tam jak najszybciej sie da. Tylko dlaczego akurat teraz to sie musialo stac? Za duzo sytuacji jak na jeden dzien. Jade na lotnisko, bo inaczej nie zdaze i spoznie sie na lot, a tego bym nie chcial.