*Dzien kolejny
*Perspektywa Matt’a
Nareszcie wiem co czuje. Kocham ja. Wczorajszy wieczor byl jednym z najlepszych w moim zyciu. Mela poszla sie ubrac, a ja postanowilem zrobic dla nas sniadanie.
-Co tu tak ladnie pachnie? – uslyszalem jej glos za swoimi plecami. Odwrocilem sie i obdarzylem ja pocalunkiem.
-Chcialem zrobic mojej ukochanej sniadanie.
-Ooo jak slodko. – jeszcze bardziej wtulila sie w moje ramiona. O kurde, zapomnialbym, przeciez tak naprawde nie zapytalem ja o tak wazna rzecz.Glupi ja.Ujalem jej dlonie, stanalem naprzeciw niej.
-Czy ty Amelio zostaniesz moja dziewczyna?
-Oczywiscie, ze tak.-zlaczyla nasze wargi ale nagle rozbrzmiala znana mi melodia.To moj telefon.
*Perspektywa Meli
Bylo tak pieknie ale nie bo musial zadzwonic telefon. Matt wyszedl z kuchni, czyli to musi byc cos powaznego. Postanowilam, ze dowiem sie kto dzownil jak tylko wroci.
*5 minut pozniej
Nareszcie jest .
-Kto dzwonil? -zapytalam odrazu gdy go ujrzalam.
-Trener, przypomnial mi, ze za godzine jest zbiorka przedmeczowa.
-To Ty nie pamietasz o takich rzeczach?-zdziwilo mnie to.
-Wiesz po tej calej sytuacji z ojcem, nie myslalem za bardzo o tym. Pozniej jeszcze pojawilas sie Ty i no sama rozumiesz. –usmiechnal sie delikatnie.
-Pewnie,ze rozumiem. To znaczy, ze Lukasz tez za chwile bedzie wyjezdzal na hale. W takim razie musze juz isc bo nie mam przy sobie kluczy do mieszkania. Zobaczymy sie po meczu.-ucalowalam go i skierowalam sie w strone drzwi.
-Bede tesknil.
-Ja tez bede. –odpowiedzialam i wyszlam. Hmm dlaczego ja sie decyduje na ciagle spacery? Przynajmniej wyjdzie mi to na zdrowie. Co prawda do Matt’a mam jakies pol godziny drogi,taki dystans moge przejsc, ale na uczelnie mam okolo 2 godziny. Zamiast jak normalny czlowiek, pozyczyc od brata samochod lub jechac autobusem to taki kawal drogi pokonuje na piechote. Chyba pora to zmienic. Poczulam wibracje w kieszeni.
-O hej Paul.-przywitalam sie
-Hej Mela, jak tam zalatwilas to co mialas zalatwic? Wiesz mialem jeszcze wczoraj zadzwonic ale nie chcialem ci przeszkadzac. –kochany Paul .
-No to pewnie.
-Opowiadaj, co z Matt’em. –jaki ciekawski sie zrobil .
-A skad wiesz , ze chodzi o Matt’a?
-Kazdy glupi by sie domyslil, skoro podczas rozmowy o nim wybieglas,tlumaczac, ze masz cos do zalatwienia.
-Madry Paul.-zaczelam sie smiac. –Jestesmy razem.
-Wiedzialem, ze tak bedzie. Gratuluje. Wiesz , ze za ponad miesiac Polska bedzie grala z USA w Katowicach?
-Serio? Strasznie sie ciesze, musze poprosic Lukasza o bilety. A Resovia jak tam?
-Gramy dzisiaj i jutro mecz finalowy ze Skra, jak przegramy to bedziemy mieli tytul wicemistrza.
-To i tak dobrze, ale znajac wasze mozliwosci mozecie sie bardziej postarac, a nie odrazu zakladac, ze przegracie.
-Nikt tak nie zaklada ja tylko mowie. W sobote mamy zgrupowanie w Stanach i bedziemy sie przygotowywac do Ligi Swiatowej, wiec nie bedziesz sie przez ten czas spotykala z Matt’em. –zaczal sie glupio smiac.
-Zabawne Paul, zabawne.
-Dobra ja juz koncze bo ide na zbiorke przedmeczowa. To paa.
-Powodzenia Lotman.
-Nie dziekuje Zygadlo.
*Perspektywa Matt’a
Nareszcie wiem co czuje. Kocham ja. Wczorajszy wieczor byl jednym z najlepszych w moim zyciu. Mela poszla sie ubrac, a ja postanowilem zrobic dla nas sniadanie.
-Co tu tak ladnie pachnie? – uslyszalem jej glos za swoimi plecami. Odwrocilem sie i obdarzylem ja pocalunkiem.
-Chcialem zrobic mojej ukochanej sniadanie.
-Ooo jak slodko. – jeszcze bardziej wtulila sie w moje ramiona. O kurde, zapomnialbym, przeciez tak naprawde nie zapytalem ja o tak wazna rzecz.Glupi ja.Ujalem jej dlonie, stanalem naprzeciw niej.
-Czy ty Amelio zostaniesz moja dziewczyna?
-Oczywiscie, ze tak.-zlaczyla nasze wargi ale nagle rozbrzmiala znana mi melodia.To moj telefon.
*Perspektywa Meli
Bylo tak pieknie ale nie bo musial zadzwonic telefon. Matt wyszedl z kuchni, czyli to musi byc cos powaznego. Postanowilam, ze dowiem sie kto dzownil jak tylko wroci.
*5 minut pozniej
Nareszcie jest .
-Kto dzwonil? -zapytalam odrazu gdy go ujrzalam.
-Trener, przypomnial mi, ze za godzine jest zbiorka przedmeczowa.
-To Ty nie pamietasz o takich rzeczach?-zdziwilo mnie to.
-Wiesz po tej calej sytuacji z ojcem, nie myslalem za bardzo o tym. Pozniej jeszcze pojawilas sie Ty i no sama rozumiesz. –usmiechnal sie delikatnie.
-Pewnie,ze rozumiem. To znaczy, ze Lukasz tez za chwile bedzie wyjezdzal na hale. W takim razie musze juz isc bo nie mam przy sobie kluczy do mieszkania. Zobaczymy sie po meczu.-ucalowalam go i skierowalam sie w strone drzwi.
-Bede tesknil.
-Ja tez bede. –odpowiedzialam i wyszlam. Hmm dlaczego ja sie decyduje na ciagle spacery? Przynajmniej wyjdzie mi to na zdrowie. Co prawda do Matt’a mam jakies pol godziny drogi,taki dystans moge przejsc, ale na uczelnie mam okolo 2 godziny. Zamiast jak normalny czlowiek, pozyczyc od brata samochod lub jechac autobusem to taki kawal drogi pokonuje na piechote. Chyba pora to zmienic. Poczulam wibracje w kieszeni.
-O hej Paul.-przywitalam sie
-Hej Mela, jak tam zalatwilas to co mialas zalatwic? Wiesz mialem jeszcze wczoraj zadzwonic ale nie chcialem ci przeszkadzac. –kochany Paul .
-No to pewnie.
-Opowiadaj, co z Matt’em. –jaki ciekawski sie zrobil .
-A skad wiesz , ze chodzi o Matt’a?
-Kazdy glupi by sie domyslil, skoro podczas rozmowy o nim wybieglas,tlumaczac, ze masz cos do zalatwienia.
-Madry Paul.-zaczelam sie smiac. –Jestesmy razem.
-Wiedzialem, ze tak bedzie. Gratuluje. Wiesz , ze za ponad miesiac Polska bedzie grala z USA w Katowicach?
-Serio? Strasznie sie ciesze, musze poprosic Lukasza o bilety. A Resovia jak tam?
-Gramy dzisiaj i jutro mecz finalowy ze Skra, jak przegramy to bedziemy mieli tytul wicemistrza.
-To i tak dobrze, ale znajac wasze mozliwosci mozecie sie bardziej postarac, a nie odrazu zakladac, ze przegracie.
-Nikt tak nie zaklada ja tylko mowie. W sobote mamy zgrupowanie w Stanach i bedziemy sie przygotowywac do Ligi Swiatowej, wiec nie bedziesz sie przez ten czas spotykala z Matt’em. –zaczal sie glupio smiac.
-Zabawne Paul, zabawne.
-Dobra ja juz koncze bo ide na zbiorke przedmeczowa. To paa.
-Powodzenia Lotman.
-Nie dziekuje Zygadlo.
Rozlaczyl sie, a ja wlasnie wchodzilam do mieszkania. Lukasz krzatal sie po
pokojach zapewne czegos szukajac. Ahh ten moj braciszek. No nic ide do siebie,
musze zadzwonic do rodzicow bo im obiecalam no i oczywiscie zapomnialam, moga
byc zli ale co tam dorosla jestem. A po
drugie nie moja wina, ze tyle sie dzialo. No dobra moze troche i moja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz