poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 17

*Godzina 16
*Perspektywa Meli
Wlasnie skonczylam sie pakowac. Za dwie godziny mamy samolot do Polski, ale za 10 minut wyjezdzamy zeby tam zdazyc dojechac. Dzisiejszy wypad do nalesnikarni to byly jedne z lepszych chwil jakie spedzilam z Matt’em. Na dodatek oswiadczyl mi sie no i sie zgodzilam. Jaka jestem szczesliwa. Wystraszylam sie gdy czyjes rece zaczely mnie obejmowac, ale po chwili poznalam ich wlasciciela.
-Gotowa juz? -zapytal, ten jego cieply glos zawsze powoduje u mnie dreszcze.
-Niestety tak. –zlapal moja podbrodek i uniosl do gory.
-Kochanie za miesiac sie znow zobaczymy, minie szybko zobaczysz.
-Wcale tak szybko nie minie. –zrobilam smutna mine.
-Ej nie smucimy sie, obiecuje, ze codziennie bedziemy w kontakcie.
-Przeciez dobrze wiesz, ze w Polsce bedziecie jakis tydzien, a pozniej znowu wyjezdzacie.
-Nie zapominaj, ze w sierpniu znowu przyjedziemy na mistrzostwa.
-To bedzie za jakies 2 i pol miesiaca. –chwycil moja dlon i przylozyl do swojej klatki piersiowej.
-Ale dobrze wiesz,  ze zawsze bedziesz przy mnie wlasnie tutaj .- przesunal swoja reke bardziej w lewa strone.
-Ja te...-nie dane mi bylo dokonczyc poniewaz jego wargi znalazy sie na moich. Kochalam te momenty, czulam sie jakby swiat przestal istniec i liczylismy sie tylko my. Po chwili oderwalismy sie od siebie i spojrzelismy gleboko w oczy. To chyba jest zbyt piekne zeby bylo prawdziwe.
-Mela pospiesz się.-krzyknal Lukasz z korytarza.
-Chyba musimy sie zbierac .- podsumowal Matt.
-Jedziesz z nami?
-Nie sam musze jeszcze dokonczyc swoje sprawy zwiazane z pakowaniem.
-Szkoda, no coz to pora sie pozegnac.-mialam lzy w oczach na swoje wlasne slowa
-Nie placz, przeciez nie na zawsze.
-No tak.
-To prosze o ten piekny usmiech.-usmiechnelam sie najlepiej jak umialam.
-Dziekuje, a teraz chodz pomoge ci zniesc walizke.- podalam mu ja i wyszlismy z pokoju. Gdy doszlismy do taksowki Lukasz zapakowal nasze bagaze, a przede mna najtrudniejsza rzecz.
-W takim razie zegnaj.
-Nie mow tak jakbysmy sie mieli juz nie zobaczyc powtarzam po raz kolejny.
-No dobrze, wiec do zobaczenia za miesiac.
-Niecaly miesiac.-zachichotalam. Bez zastanowienia wtulilam sie w jego tors.
-Kocham cie.-uslyszalam nad swoja glowa.
-Ja cb tez.-wyswobodzilismy sie z uscisku.
-To do zobaczenia.-powiedzial, gdy wsiadalam do taksowki. Samochod ruszyl, a odleglosc miedzy Matt’em, a mna powiekszala sie z predkoscia swiatla. Z zamyslenia wyrwal mnie moj brat.
-Ja tez bede tesknic za tym miejscem, wiec nie jestes z tym sama.
-Nie rozumiem, przeciez po sezonie reprezentacyjnym tu wrocisz.
-No wlasnie nie.
-Jak to?
-Rozwiazali ze mna umowe.
-Od kiedy wiesz?
-Od wtorku.
-A ty mi dopiero teraz o tym mowisz?
-Jakos nie bylo okazji wczesniej. Bylas taka szczesliwa.-skierowal wzrok na widoki za szyba.
-Nie przejmuj sie poradzimy sobie, pomoge ci cos znalezc.
-Ty? Serio?-zaczal sie glupi smiac jak to zwykle on.
-No wiesz zawsze moge cie jakos zareklamowac.
-Ojj siostrzyczko, dam sobie rady.
-Skoro tak wolisz.
Przez reszte drogi rozmawialismy tak jakby o wszystkim i o niczym. Pograzeni w rozmowie nawet nie zauwazylismy, ze dojechalismy do lotniska. Lukasz zaplacil kierowcy, wzielismy nasze walizki i powedrowalismy na odprawe.
*Pol godziny pozniej
Wlasnie siedze w samolocie. Tak strasznie sie przywiazalam do tego miejsca. Niby nie bylam tu dlugo ale osoby jakie tu poznalam sprawily, ze bede tesknic za tym miastem i  to nawet bardzo. Teraz martwie sie o Lukasza, zzyl sie z tym klubem, gra na wysokim poziomie. Pewnie gdyby nie ta powazna kontuzja dalej by prezentowal sowje umiejetnosci i zostal w Zenicie. Ziomek jest silny i mam nadzieje, ze sobie poradzi. Sam mnie o tym zapewnial. Podroz do ojczyzny, czyli  kolejna dawka emocji. Zobaczymy co przyniesie czas.


1 komentarz:

  1. Dopiero co znalazłam Twojego bloga i już się od niego uzależniłam! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń